niedziela, 19 sierpnia 2012

Tyle się działo...

No właśnie, tak dużo wrażeń mamy za sobą że nie potrafiłam sklecić jakiegoś konstruktywnego zdania dla tytułu posta. Zacznę więc od początku.
W sobotę zagościliśmy w Poznaniu żeby podziwiać występy utalentowanych właścicieli i jeszcze bardziej utalentowanych psów na DCDC. Przywitał nas deszcz, a na dokładkę aparat odmówił posłuszeństwa co zaowocowało marną jakością poniższych zdjęć oraz moim niezłym wnerwem.
Na szczęście aparat udało się zreperować na następny dzień, a wrażenia z całego widowiska ostudziły nieco moje nerwy. Oglądałam, podziwiałam i zastanawiałam się kiedy my będziemy prezentować takie umiejętności. Myślę, że za rok spróbujemy dog divingu, a może i w pro toss & fetch się uda jeśli w końcu ja się ogarnę :-) Póki co zaopatrzyłam się w nowe dekle i duże chęci, a ponoć chcieć to móc.


Ponieważ Harrosław jest rodowitym poznaniakiem  była to też okazja do spotkania rodziny.



Prosto z Cytadeli ruszyliśmy na obóz w Annówce. Spędziliśmy tam pięć dni, i tu mogłabym się rozpisywać, ale postaram się streścić. Dni wypełnione treningami z agility i frisbee, poza tym spacery nad jezioro i nie tylko, piękna okolica, doborowe towarzystwo (zarówno ludzkie jak i psie) i domowe jedzenie ;-) Skupię się jednak na tym czego się uczyliśmy, a więc:

1.Agility


Przekonałam się, że mój błorder jest baaardzo szybki, a ja mam problemy z koordynacją ruchową co w komplecie powoduje dość zabawne sytuacje. Ponieważ nie mam już lat nastu, a i o zdrowy tryb życia nigdy specjalnie nie dbałam moja kondycja pozostawia wiele do życzenia. Z torkami mieliśmy do czynienia zaledwie kilka razy, na co dzień nie biegamy. Wszystkie te rzeczy w komplecie spowodowały moje zwątpienie co do naszej agilitowej przyszłości. Jednak Harry bardzo chce i bardzo mu się podoba więc pozostaje mi wziąć się za siebie i trenować :-) Jeśli natomiast chodzi o mojego psa, żeby nie było że to chodzący ideał, uparł się że na torze nie będzie puszczał zabawek i już. Poza nim owszem, ale nie podczas ćwiczeń. Powodowało to długie przestoje pomiędzy ćwiczeniami i moją frustrację.  Zdecydowanie musimy też poćwiczyć zostawanie w miejscu, żebym jakoś mogła nadążyć za moją torpedką.

Muszę się jeszcze pochwalić, że w ostatni dzień obozu, na mini zawodach zajęliśmy zaszczytne drugie miejsce w naszej grupie! :-)

2.Frisbee


Jeśli chodzi o tą dyscyplinę czuję się w niej zdecydowanie lepiej. Nie twierdzę wcale, że jestem miszczem ;-) ale po prostu bardziej mi odpowiada (może dlatego, że nie muszę tyle biegać). Dowiedziałam się sporo ciekawych rzeczy, poznałam parę nowych rzutów w praktyce i po raz pierwszy wykonałam z Harrosławem dookoła świata. Sporo ćwiczłyśmy z psami, sporo też same, a nawet miałyśmy okazję przekonać się jak to jest być psem łapiącym dyski w tosie.
Harry jest pozytywnie nakręcony jeśli chodzi o frisbee co mnie bardzo cieszy. Dzielnie stara się łapać moje beznadziejne rzuty i ładnie wyskakuje.
Jakoś tak wyszło, że i w tej dyscyplinie byliśmy drudzy!


Czeka nas jeszcze sporo pracy, ale mam głęboką nadzieję że coś z tego wyjdzie. Mamy jeszcze dużo czasu. Harry jest młody więc powoli lecz skutecznie będziemy razem urzeczywistniać nasze plany.



Bardzo intensywnie, ale i przyjemnie spędziliśmy ten czas. Ja wróciłam z głowa pełną pomysłów na pracę z psem, a Harry - no cóż ... jego mózg to teraz w połowie frisbee, w połowie tuuunel! ;-)

Ps. Dziękujemy Marcie, Pauli i Wandzie oraz wszystkim uczestnikom.



piątek, 10 sierpnia 2012

Black & white

Dziś będzie foto-post. Choć moje umiejętności fotograficzne są jeszcze raczej kiepskie postanowiłam pochwalić się kilkoma fotkami z czarno-białej sesji.
Choć Harrosław nie do końca jest taki czarno-biały :-)






Konstruktywna krytyka mile widziana ;-)