poniedziałek, 24 czerwca 2013

Sukcesy i porażki

DCDC Poznań 2013 - nasze pierwsze zawody w których wzięliśmy udział nie tylko jako publiczność czy jak kto woli loża szyderców ;-)
Od początku wiedziałam, że zgłoszę Harrosława jako miłośnika wszelakich zbiorników wodnych, od misek poczynając na morzu kończąc, do konkurencji Dog Diving. Jednak pomysł na występ w Pro Toss & Fetch pojawił się na jakieś trzy tygodnie przed datą zawodów. Trenować zaczęliśmy na tydzień przed. Zaowocowało to zaszczytnym 54 miejscem na 59 możliwych ;-)
Pierwsza runda była totalną porażką, oczywiście z mojej winy. Rzuty pozostawiały wieeele do życzenia jednak mój zdolny pieseczek złapał dwa z nich. Jeden niestety nie został zaliczony gdyż mniej zdolna Pancia przekroczyła linię! Zdobyliśmy całe 1,5 punkta. W drugiej rundzie szło mi już znacznie lepiej, ale ... no właśnie, ale Harrosław stwierdził na jakieś 40 sekund przed końcem rundy, że jest już zmęczony i nie będzie oddawał dekielka no bo przecież jak odda to będzie musiał znowu po niego biec co sił, jeszcze w tym upale! Mądre psisko ;-) Tak czy siak udało nam się tym razem uzbierać 4 punkty!



Znacznie lepiej wypadliśmy w Dog Divingu. Pierwszego dnia zastanawiałam się czy Harry będzie na tyle odważny i odda w ciągu trzech minut skok na minimum trzy metry. W końcu to jego pierwsze zawody, a i z basenem nigdy wcześniej nie miał do czynienia. Różne myśli chodziły mi po głowie kiedy czekaliśmy na naszą kolej. Weszliśmy na rozbieg. Ja krzyczałam, Harrosław się rozpędzał po czym zatrzymał przed samym basenem, chwilkę pomyślał pięknie się wybił i hops. Wyłowiłam go z wody i gdzieś tam dobiegł mnie głoś, że skok zaliczony! W drugiej rundzie skoczył na 4,15 metra znów wybijając się z miejsca. Udało nam się wśliznąć do półfinałów wśród najlepszej piętnastki. Harry oddał trzy skoki, każdy kolejny lepszy o około 60 cm. Ostatni wykonał nie zatrzymując się przed wybiciem i osiągnął 5,95 metra. Dało mu to siódmą pozycję wśród półfinalistów. Do kolejnego etapu przechodziło jednak tylko pięć najlepszych psów. Na półfinałach więc skończyliśmy.
Jestem strasznie dumna z mojej małej wodnej torpedki!


Pojechaliśmy do Poznania zobaczyć jak to jest stanąć po tej drugiej stronie, ale przede wszystkim po to żeby dobrze się bawić. Ten cel jak najbardziej osiągnęliśmy! Atmosfera, ludzie, psy, organizacja; wszystko było na duży plus! Tak duży, że teraz zastanawiamy się nad Sopotem, ale na razie ciiii...

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wesołe nowiny

Po dość długim czasie oczekiwania dziś w końcu wrócił do nas rodowód Harrosława z wpisanymi weń pięknymi słowami:
Stawy biodrowe: prawidłowe (A)
Stawy łokciowe: prawidłowe (0)

Mimo, że Poczta Polska nie spieszyła się zbytnio z dostarczeniem listu (z powodu czego zaczynałam już obgryzać paznokcie), a rodowód wygląda jak psu z gardła wyjęty mimo bąbelkowej koperty to i tak cieszę się ogromnie z wyników!


wtorek, 4 czerwca 2013

Kopniak w tyłek

Ostatni dłuuugi weekend spędziliśmy w ukochanej Annówce. Tym razem nie było jednak tylko miło, przyjemnie i wesoło (choć nadal w większości ;-) ). Dostałam przysłowiowego kopa w tyłek od prowadzącego seminarium Tomka.
Mała analiza tematu:
1. Mam pieseczka, który pięknie skacze, ma wrodzone zdolności, jest nastawiony na pracę z człekiem itp, itd.
2. Jestem ja; osoba dopiero zdobywająca doświadczenie w psich sportach, ba nawet w zwkłym szkoleniu, a do tego mająca naturalne zdolności do robienia wszystkiego "po łebkach".
3. Wynik jest taki: skaczemy sobie chopeczki bez takich podstaw jak zostawianie pieseczka w miejscu. Pieseczek wyprzedza Pańcię w swych agilitowych zdolnościach, a ponieważ jak to huragan prędkość ma zacną, Pańcia ma problemy z logicznym myśleniem w takim tempie.


Jak do tej pory hopsasaliśmy tak sobie udając, że nie jest tak źle, że przecież w końcu (w bliżej nieokreślonej przyszłości)  rozwiążemy te nasze "drobne problemy". Prawda jest taka, że jak zwykle znajdowałam 1001 wymówek żeby nie wziąć się za to za co po prostu nie chciało mi się wziąć.
Więc teraz mój drogi pieseczku back to basics: Harry zostań, Harry puść, Pańcia ogarnij się!


Nasze największe osiągnięcia na tym seminarium poza tym, że Pańcia przejrzała na oczy:
1. Harrosław zaczął puszczać piłkę. Jeszcze nie tą docelową na sznurku, jeszcze nie za każdym razem, ale jest postęp na dobry początek.
2. Tyczunie poszły o kilka centymetrów w górę co daje mi nieco więcej czasu na połapanie się w sytuacji.
3. Pańcia była w stanie zapamiętać cały torek ;-)
4. Pańcia zaczyna się ogarniać psychicznie jak i fizycznie.


Czas spędzony jak najbardziej korzystnie i pozytywnie.
Dzięki Marta za pogaduchy, jak zwykle pyszne jedzonko i domową atmosferę.
Dzięki uczestnikom za doborowe towarzystwo.
No i dzięki Tomek za tego kopa! ;-)