środa, 4 kwietnia 2012

Piłka, pies i dziki dzik

Późnym popołudniem wybrałam się z Harosławem na spacerek. Okolica dobrze mi już znana, fajne tereny na wyprawy z psem. W zasadzie zaraz za domem pola i lasek, cud, miód i orzeszki. No więc łażę sobie w tych cudnych okolicznościach przyrody z moją pociechą. Rzucam mu piłkę, on jak to ma ostatnio w zwyczaju przybiega z piłką i staje pomiędzy moimi nogami :-) jedyny szkopuł w tym że piłki z pyska wypuścić nie chce. Ja więc się nachylam i próbuję go skłonić do rozluźnienia szczęk. Nagle psies obraca głowę w bok gapiąc się na coś. Spojrzałam więc i ja, z czystej ciekawości ... a tam pięć metrów od nas wielka czarna łepetyna z czarnymi ślepiami wpatrującymi się w nas. DZIK!
Powoli w tył zwrot i przed siebie. Strach się obrócić, ale po kilkudziesięciu metrach ciekawość wzięła górę. Czarna plama widoczna z daleka nadal czaiła się w krzakach. Przez kilka minut zastanawiałam się czy faktycznie był to dzik czy z moją głową już aż tak źle! Po jakimś czasie jednak moje wątpliwości się rozwiały, zobaczyłam wielką dziką świnię biegnącą w stronę lasu.
Najlepsze jest to że musieliśmy przejść obok tej świni przedzierając się przez wysokie trawy parę minut wcześniej. Na szczęście ani ja, ani mój czujny pies nie zwróciliśmy na niego uwagi. Niewiedza jest często ratunkiem :-)
A tak z innej beczki i trochę lżejszych klimatów, kilka fotek z weekendu u rodziców (moich) nad jeziorkiem, bo świni na zdjęciach nie uwieczniłam :-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz