środa, 27 czerwca 2012

Pierwsze koty za płoty

No i nie było tak źle. Choć zaczęło się dość pechowo. Tuż przed wyjściem z domu, chcąc założyć psu obrożę, odkryłam jej tajemnicze zniknięcie. Nowiutka obroża, która dotarła do nas zaledwie kilka dni wcześniej. Do tej pory nie wiem co się z nią stało.
Będąc już w drodze do Szczecina obficie oblałam białą koszulkę kawą. Tak to jest jak się pije kawę za kółkiem. Na szczęście na tym się skończyło i reszta wystawowego dnia była udana.

Teraz mam to na papierze, mój szczyl jest wybitny! A przynajmniej wybitnie obiecujący ;-)
Co prawda w kategorii szczeniąt konkurencja nie była wielka, jeden pies i jedna suczka, ale stres i tak dawał o sobie znać. Żadne szczenię nie było na tyle "piękne" by dostać się na ring główny niestety.
Dowiedziałam się, że musimy popracować nad ruchem bo pozostawia wiele do życzenia i z tym się w pełni zgadzam. Ogon zadarty, ciągłe podskoki to tylko niektóre "ale" za które to ja ponoszę winę bo nie przyłożyłam się wystarczająco do ćwiczeń. Obiecuję poprawę! :-)
Poza tym usłyszałam, że Harrosław ledwo się mieści w górnej granicy wzrostu i cytuję "jest długołapy" :-) Dla mnie to akurat zaleta, a nie wada choć to tylko mój, nie mający nic wspólnego z sędziowaniem, pogląd.
Jestem bardzo dumna z mojego psa. Jak na pierwszą naszą wystawę poszło dobrze. Nie narobił mi wstydu :-) Zachowywał się prawie profesjonalnie. Ewentualne zarzuty mogę mieć jedynie do siebie.

Ostatnie wskazówki przed wejściem na ring :-)



a dalej jakoś poszło



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz