czwartek, 22 listopada 2012

Harry sam w domu czyli mission impossible

Nie raz już narzekałam, że mój pies jest strasznym panikarzem jeżeli chodzi o zostawanie samemu. Jest w tym oczywiście sporo mojej winy gdyż jakoś nigdy nie starczyło mi wytrwałości żeby go do tego przyzwyczaić. Od początku spędzałam z nim 24 godziny na dobę. Zabierałam go ze sobą do pracy i wszędzie gdzie bym się nie ruszyła, no i tak już zostało. Starałam się kilka razy uskutecznić plan pt. "pies sam w domu", ale za każdym razem kończyło się to narzekaniem sąsiadów. Tymi oto sposobami stało się tak, że psa wlekę ze sobą wszędzie, ewentualnie zostawiam pod opieką Pana.
Dziś wyczułam, wydawałoby się idealną chwilę na to żeby pies został na troszkę czasu sam. Wybiegany, po intensywnie spędzonym dniu spał spokojnie w klateczce. Nie obudził się nawet kiedy podeszłam otworzyć mu drzwi od klatki, co zdarza się nigdy.  Nie obudziły go żadne hałasy, gwizdy kolegi z którym akurat wisieliśmy na skypie ani głośno grający telewizor. Postanowiliśmy wymknąć się z domu na szybkie zakupy. Zostawiliśmy włączone światło, TV i poprosiliśmy kumpla żeby pogadał coś do psa jeśli ten zacznie szczekać :-) Bezszelestnie udałam się do przedpokoju (zaznaczam, że pies nie mógł mnie widzieć) i kiedy wsuwałam stopę do buta usłyszałam poruszenie w klatce - obudził się! Słuch absolutny?! Nie wiem, ale nie poddaliśmy się. Ruszamy mimo to. Podchodzimy do drzwi otwieramy, ja chcę zrobić krok przez próg i .... hau, hau, hau, hau (w wolnym tłumaczeniu: biją! ratunku!pomocy!). Ręce opadły mi do samej podłogi. Kumpel przez skypa: "pies szczeka!" ... No coś ty?! Szczekanie to trwało chwilę i spotkało się z naszą reakcją, ale wyobraziłam sobie te jęki pomnożone prze np. pół godziny naszej nieobecności ... cóż, nie dziwę się że sąsiedzi za nami nie przepadają ;-)
No i osiągnął swoje. Tak, mam miękkie serce; tak, jestem niekonsekwentna; tak, obawiam się, że w końcu będziemy musieli szukać nowego mieszkania do wynajęcia ;-) Otworzyłam więc drzwiczki i z klatki wybiegł uradowany pies. I z czego się cieszysz głupi? Z tego, że będziesz siedział w bagażniku, na parkingu pod Lidlem?!


2 komentarze:

  1. Bardzo współczuje problemu. Ja tez z swojej winy miałam problem z Flicka ale nie w az takim natężeniu. Życzę wytrwałości w pracy bo pies co sam nie umie zostać to jednak duży problem

    OdpowiedzUsuń
  2. Będziemy nad tym pracować. Muszę się tylko uzbroić w dużą dozę cierpliwości bo zapewne zajmie to dużo czasu, ale jestem dobrej myśli i dzięki za wsparcie ;-)

    OdpowiedzUsuń