piątek, 16 listopada 2012
poniedziałek, 12 listopada 2012
Rocznica
Dzisiaj upływa dokładnie rok od kiedy wywiozłam małą, kudłatą kulkę daleko od rodzinnego domku - ku nowej przygodzie ;-) Pamiętam jak całą drogę piszczał siedząc na moich kolanach. Było mi go szkoda, czułam wyrzuty sumienia, że zabrałam go z jedynego miejsca jakie do tej pory znał. Z drugiej strony jednak czułam ogromną radość, spełniało się moje wielkie marzenie.
Przez ten wspólny rok wiele się zmieniło, chociażby to że na całe szczęście Harry polubił jazdę samochodem i już nie piszczy. Zmienił się on sam, zmieniłam się też ja. Ciągle sie docieramy i pewnie jeszcze trochę nam to zajmie.
Harry, zresztą cały czas jeszcze się zmienia. Również fizycznie. Cały czas jeszcze wybarwiają mu się dziąsła i podniebienie, a całkiem niedawno pojawiły się bardzo wyraźne podpalania nad oczętami. Zmienia się oczywiście i mentalnie, ale to raczej normalne w tym wieku. Zauważyłam np. że im mój piesek robi się starszy tym jest hmm .. większym cykorem :-) Boi się wszystkich "obcych" kształtów w domu np. ostatnio obszczekiwał miotłę nieopatrznie pozostawioną przeze mnie w innym miejscu niż zwykle.
Zmieniły się też nasze relacje, bardziej sobie ufamy, oj dużo bardziej niż na początku ;-) Dzięki temu coraz lepiej się ze sobą czujemy. Ja wiem czego mogę się po moim wariacie spodziewać i on też chyba wie jak pancia zareaguje w danej sytuacji. Choć wcale to nie oznacza, że mój pies mnie nie zaskakuje, albo że nie próbuje sprawdzać gdzie znajdują się granice mojej cierpliwości, oj nie. Próbuje i często je znajduje ;-) Sam zresztą też do stoików nie należy. Bardzo wyraźnie potrafi mi dać znać kiedy jakaś nowa sztuczka nie przypada mu do gustu. Łatwo się denerwuje i ulega frustracji. Wydaje wtedy z siebie dziwne odgłosy (prawie tak samo dziwne jak te przed spacerem), szczeka, a co najgorsze drapie; drapie wszystko dookoła łącznie ze mną. Nie raz już podrapał mnie po twarzy. I jak się człowiek w takiej sytuacji ma nie wkurzyć! Ale jakoś trzeba nad nerwami zapanować, no trzeba i już. Dlatego właśnie pies, przynajmniej mój, jest wspaniałym nauczycielem cierpliwości. Za rok już chyba będę mistrzem zen! :-) Oby...środa, 24 października 2012
Przeszkadzacz
Czym charakteryzuje się przeszkadzacz? Przeszkadzacz przeszkadza!
Przeszkadza swojemu panu kiedy ten pracuje na laptopie. Włazi na klawiaturę najpierw przednimi, potem tylnymi łapami, a w końcu usadawia na niej swój zad. Pan się śmieje, że on mu pomaga, ale ponieważ nasz przeszkadzacz nie należy do kompaktowych jego pomaganie ma zgubny wpływ na laptopa.
Przeszkadzacz przeszkadza też w niedzielne poranki. Przeszkadza w wylegiwaniu się do południa. Jest najbardziej skutecznym budzikiem pod słońcem, niestety nie da się go wyłączyć na niedzielę.
Chociaż dzwoni (a raczej obślinia) bez ustawiania jest jedynym budzikiem wywołującym uśmiech u budzonego.
Przeszkadza swojemu panu kiedy ten pracuje na laptopie. Włazi na klawiaturę najpierw przednimi, potem tylnymi łapami, a w końcu usadawia na niej swój zad. Pan się śmieje, że on mu pomaga, ale ponieważ nasz przeszkadzacz nie należy do kompaktowych jego pomaganie ma zgubny wpływ na laptopa.
Przeszkadzacz przeszkadza też w niedzielne poranki. Przeszkadza w wylegiwaniu się do południa. Jest najbardziej skutecznym budzikiem pod słońcem, niestety nie da się go wyłączyć na niedzielę.
Chociaż dzwoni (a raczej obślinia) bez ustawiania jest jedynym budzikiem wywołującym uśmiech u budzonego.
Przeszkadzacz przeszkadza nie tylko nam. Potrafi przeszkadzać też obcym np. sąsiadom. Przeszkadza im kiedy zostaje sam. Urządza sobie koncerty. Sąsiad wtedy dzwoni do mnie i mówi, że przeszkadzacz znowu DAJE CZADU! Muszę wtedy gnać do domu gdziekolwiek bym nie była. I choć bardzo bym chciała przyłapać go na gorącym uczynku to nigdy mi się nie udaje.
A w czym najbardziej przeszkadzacz przeszkadza? Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że najbardziej przeszkadza w byciu egoistą, w myśleniu tylko o sobie...
poniedziałek, 22 października 2012
Jesiennie
Zawsze byłam ciepłolubna. Uwielbiam lato i co roku jest mi trochę przykro kiedy się kończy. Zazwyczaj nadciąga wtedy ponura, deszczowa i zimna jesień. Jednak nie tym razem.
Dawno już nie widziałam prawdziwej polskiej złotej jesieni. Cały ostatni tydzień temperatura bardziej przypominała wiosnę niż jesień, liście przybrały złote i purpurowe odcienie, a na niebie nie było ani jednej chmurki.
Dawno już nie widziałam prawdziwej polskiej złotej jesieni. Cały ostatni tydzień temperatura bardziej przypominała wiosnę niż jesień, liście przybrały złote i purpurowe odcienie, a na niebie nie było ani jednej chmurki.
Te piękne okoliczności przyrody zachęcały do długich spacerów i spędzania jak największej ilości czasu poza domem. Harremu oczywiście bardzo to pasowało :-)
W końcu udało nam się wybrać na wspólny spacer z Tią i jej właścicielką. Umawiałyśmy się od ponad roku i nareszcie spotkanie doszło do skutku. Przemaszerowałyśmy około dwunastu kilometrów wokoło jeziora rozmawiając o naszych szalonych czworonogach. One natomiast bardzo przypadły sobie do gustu i dobrze się bawiły.
Dziś niestety niebo zasnuło się chmurami z których siąpił lekki deszczyk. Mimo to postanowiliśmy wybrać się na długi spacer. Ja z aparatem w ręku, a Harry z piłką w pysku :-)
Łaziliśmy prawie dwie godziny. Było całkiem ciepło, choć trochę wilgotno.
Mam nadzieję, że złota polska jesień jeszcze trochę z nami zostanie...
poniedziałek, 15 października 2012
Pies mało wystawowy
Zanim stałam się szczęśliwą posiadaczką mojego wspaniałego psa ;-) o wystawach wiedziałam niewiele. Nigdy wcześniej nie wystawiałam psa, nie zastanawiałam się nad tym co tak naprawdę brane jest pod uwagę przy ocenie.
Jak na razie jesteśmy po trzech wystawach i szczerze mówiąc raczej nie staną się one moim konikiem. Po pierwsze same ćwiczenia nad odpowiednim ruchem, postawą są dla mnie strasznie nudne. Po drugie nadal nie wiem (i chyba się nigdy nie dowiem) co tak naprawdę podlega ocenie bo raczej nie zawsze zgodność ze wzorcem.
W każdym razie postanowiłam się w to pobawić trochę z ciekawości jak inni ocenią mój ideał na czterech łapach, trochę ze względu na chęć zdobycia nowych doświadczeń. Tak więc za nami dwie wystawy w klasie młodzieży, jedna w Zielonej Górze, druga na miejscu w Gorzowie Wielkopolskim.
Na obydwu Harry dostał ocenę doskonałą ... no i tyle. Odpowiednio trzecie i drugie miejsce na trzy i dwa możliwe ;-) Każdą wystawę łączy jedno - na każdej usłyszałam, że mój pies jest długołapy i bynajmniej nie jest to zaleta. No cóż, dla mnie owszem jest.
A dlaczego mało wystawowy? Oto dlaczego: Na jakieś trzy dni przed wystawą w Zielonej wykąpałam mojego stwora żeby był piękny i pachnący. Na następny dzień przy okazji spaceru on postanowił:
1. wytarzać się w kupce
2. znaleźć kałużę i się w niej wytaplać (nie padało od dobrych dwóch tygodni)
3. dostać rozwolnienia i "ozdobić" swoje portki
Po doprowadzeniu go do ładu, w dzień wystawy przy porannym wyprowadzeniu na siku postanowił powtórzyć punkt pierwszy.
Natomiast przed wystawą w Gorzowie znalazł "pięknie pachnącą" rybkę w stanie rozkładu i zgadnijcie co zrobił?!
Mimo wszystko jakoś poszło ;-)
Podejrzewam, że w przyszłości będziemy jeszcze próbować naszych sił na wystawowych ringach, ale póki co robimy sobie przerwę. Dla mnie Harrosław i tak jest naj!
Jak na razie jesteśmy po trzech wystawach i szczerze mówiąc raczej nie staną się one moim konikiem. Po pierwsze same ćwiczenia nad odpowiednim ruchem, postawą są dla mnie strasznie nudne. Po drugie nadal nie wiem (i chyba się nigdy nie dowiem) co tak naprawdę podlega ocenie bo raczej nie zawsze zgodność ze wzorcem.
W każdym razie postanowiłam się w to pobawić trochę z ciekawości jak inni ocenią mój ideał na czterech łapach, trochę ze względu na chęć zdobycia nowych doświadczeń. Tak więc za nami dwie wystawy w klasie młodzieży, jedna w Zielonej Górze, druga na miejscu w Gorzowie Wielkopolskim.
Na obydwu Harry dostał ocenę doskonałą ... no i tyle. Odpowiednio trzecie i drugie miejsce na trzy i dwa możliwe ;-) Każdą wystawę łączy jedno - na każdej usłyszałam, że mój pies jest długołapy i bynajmniej nie jest to zaleta. No cóż, dla mnie owszem jest.
A dlaczego mało wystawowy? Oto dlaczego: Na jakieś trzy dni przed wystawą w Zielonej wykąpałam mojego stwora żeby był piękny i pachnący. Na następny dzień przy okazji spaceru on postanowił:
1. wytarzać się w kupce
2. znaleźć kałużę i się w niej wytaplać (nie padało od dobrych dwóch tygodni)
3. dostać rozwolnienia i "ozdobić" swoje portki
Po doprowadzeniu go do ładu, w dzień wystawy przy porannym wyprowadzeniu na siku postanowił powtórzyć punkt pierwszy.
Natomiast przed wystawą w Gorzowie znalazł "pięknie pachnącą" rybkę w stanie rozkładu i zgadnijcie co zrobił?!
Mimo wszystko jakoś poszło ;-)
Podejrzewam, że w przyszłości będziemy jeszcze próbować naszych sił na wystawowych ringach, ale póki co robimy sobie przerwę. Dla mnie Harrosław i tak jest naj!
poniedziałek, 8 października 2012
Złoty medalista
Wczoraj wróciliśmy z Annówki. Braliśmy tam udział w szkoleniu oraz zawodach agility dla bardzo początkujących ;-).
Zacznę może od minusów. Mój wspaniały, inteligenty i grzeczny border postanowił zmienić się na ten weekend w diabła. Na torze dostawał szału, nic do niego nie docierało. Nie słuchał, nie skupiał się, nie chciał oddawać zabawek, wręcz wyszarpywał mi je siłą z dzikim szałem w oczach, gryzł po rękach. W momentach kiedy ćwiczyły inne psy nadzierał się i wyrywał na smyczy, w tym momencie chwała klateczce! Przez to wszystko już pierwszego dnia tak nadwyrężył moje nerwy, że miałam ochotę go obedrzeć ze skóry i stwierdziłam że to już koniec z naszą krótką agilitową przygodą!
Tak do końca nie wiem co było przyczyną takiego zachowania. Może to że na co dzień nie mamy do czynienia z hopkami i tunelami więc jak już je Harry zobaczy raz na trzy miesiące dostaje szału. Może to przez to, że jest w tym wieku kiedy to wiele samców przechodzi trudny okres uświadamiania sobie, że są samcami, a obecność na placu suczki z cieczką nie pomagała ;-)
Dodatkowo moje narastające zdenerwowanie pobudzało go jeszcze bardziej. Na szczęście w końcu ja wzięłam się w garść i starałam już spokojniej i z większym humorem podchodzić do mojego wariata.
Troszkę pomogło, tylko troszkę ;-)
Z pozytywów - znów przekonałam się, że mam baaardzo szybkiego psa. Sukcesy które ma na swoim koncie osiągnął właśnie dzięki mega prędkości. Dwa złote medale, jeden za prostą z hopkami i tunelem, drugi za przywołanie z rozproszeniami ( zabawki i miseczka ze smakołykami położona na drodze pies-przewodnik).
Zacznę może od minusów. Mój wspaniały, inteligenty i grzeczny border postanowił zmienić się na ten weekend w diabła. Na torze dostawał szału, nic do niego nie docierało. Nie słuchał, nie skupiał się, nie chciał oddawać zabawek, wręcz wyszarpywał mi je siłą z dzikim szałem w oczach, gryzł po rękach. W momentach kiedy ćwiczyły inne psy nadzierał się i wyrywał na smyczy, w tym momencie chwała klateczce! Przez to wszystko już pierwszego dnia tak nadwyrężył moje nerwy, że miałam ochotę go obedrzeć ze skóry i stwierdziłam że to już koniec z naszą krótką agilitową przygodą!
Tak do końca nie wiem co było przyczyną takiego zachowania. Może to że na co dzień nie mamy do czynienia z hopkami i tunelami więc jak już je Harry zobaczy raz na trzy miesiące dostaje szału. Może to przez to, że jest w tym wieku kiedy to wiele samców przechodzi trudny okres uświadamiania sobie, że są samcami, a obecność na placu suczki z cieczką nie pomagała ;-)
Dodatkowo moje narastające zdenerwowanie pobudzało go jeszcze bardziej. Na szczęście w końcu ja wzięłam się w garść i starałam już spokojniej i z większym humorem podchodzić do mojego wariata.
Troszkę pomogło, tylko troszkę ;-)
Z pozytywów - znów przekonałam się, że mam baaardzo szybkiego psa. Sukcesy które ma na swoim koncie osiągnął właśnie dzięki mega prędkości. Dwa złote medale, jeden za prostą z hopkami i tunelem, drugi za przywołanie z rozproszeniami ( zabawki i miseczka ze smakołykami położona na drodze pies-przewodnik).
Jestem z niego bardzo dumna, choć jednocześnie wiem że stać go na więcej. Mam nadzieję, że następnym razem ogarnie swój móżdżek i oprócz prędkości pokaże też że potrafi myśleć.
Na zakończenie ćwiczyliśmy jeszcze podstawy obi i bawiliśmy w mini rally-o. Tutaj mój psiak pozytywnie mnie zaskoczył. Spisywał się świetnie i co ważniejsze miał mózg na swoim miejscu. Był skupiony i słuchał komend. Spodobała mi się ta "luźniejsza" wersja obedience, może kiedyś się zgłosimy.
Poza torem, na spacerach i w pokoju był nadal moim grzecznym Harrosławem. W domu męczył wszystkich buziakami i cieszył się przeogromnie jak tylko ktoś podrapał go za uszkiem.
Tak czy siak przy wręczaniu medali duma mnie rozpierała! :-)
poniedziałek, 1 października 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)