niedziela, 20 maja 2012

Latający szczur wodny

Jak już pisałam Harry pokochał pływanie ... nie zdawałam sobie tylko sprawy, że aż do tego stopnia!
Wczoraj i dziś wybraliśmy się do pobliskiej miejscowości nad jeziorko.
Wczoraj znaleźliśmy niewielką dziką plażę na której było tylko kilka osób i dwa inne psy więc bez problemu ulokowaliśmy się na kocyku, a Harrosław biegał luzem i zażywał kąpieli.
Dziś niestety było już trochę gorzej. Dużo ludzi, rodziny z małymi dziećmi - ciasno i tłoczno.
Gdy tylko wysiedliśmy z auta mój pies wodny zaczął tak ciągnąć do jeziora, że mało się nie przewróciłam. Mama z kilkuletnim synem uciekała w popłochu więc musieliśmy rozłożyć się gdzieś z boku.
Nieopodal był mały pomościk z którego postanowiliśmy zwodować potwora. Na początku nie był przekonany do naszego pomysłu. Po jakiejś chwili jednak chęć kąpieli wzięła górę i młody wskoczył do jeziora. Raz, drugi i przekonał się na dobre, a ja zaczęłam się zastanawiać nad dog divingiem ;-)



O odpoczynku nie było mowy. Gdy chcieliśmy posiedzieć chwilę na kocu młody wyrywał się w stronę wody, piszczał, skomlał i nie dawał żyć. W końcu trzeba było wytargać z samochodu klatkę żeby głupek choć trochę odpoczął.
Mimo wszystko cieszę się, że mój pies kocha wodę bo ja też uwielbiam się pluskać choć dziś była jeszcze trochę za zimna żeby zamoczyć się całkiem ;-)


piątek, 11 maja 2012

Co to jest pies?

Aj, jakiś melancholijny nastrój dzisiaj mam. Tak sobie myślę, czym jest ten pies?
Znane jest wszystkim powiedzenie, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka i wiele historii potwierdza tą tezę.
Kim jest mój pies dla mnie? Bo to w końcu o NIM blog :-) Zastanawiałam się nad tym ostatnio...
Krótko się znamy (jutro dokładnie upływa pół roku od kiedy szczyl pojawił się u mnie), ale ponieważ przebywamy ze sobą praktycznie 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu zdążyłam już się do niego bardzo przywiązać. Poprawia mi humor bez względu na to co się wydarzy, przy nim po prostu nie sposób się smucić ( wiem bo próbowałam ). Zawładnął moim życiem i dobrze mi z tym ;-)
Jest dla mnie zdecydowanie czymś więcej niż tylko psem, nawet kimś więcej niż przyjacielem. Czasami patrzę na niego i myślę sobie, że jedyne co mu do człowieczeństwa brakuje to umiejętność mówienia ludzkim głosem. Chciałabym z niektórymi przedstawicielami naszego gatunku dogadywać się tak jak z nim. Nie twierdzę przez to, że ja jestem dla niego ideałem - ba, pewnie gdyby umiał mówić wiele by mi wyrzucił, ale on dla mnie tak. Mimo, że czasem się nie słucha, że wszedł w okres dojrzewania i myśli, że wszystko mu wolno, że gania po polu króliki nie zwracając uwagi na moje wołanie i mimo wielu innych "minusów" które czynią go takim jakim jest - takim właśnie moim Harrosławem ;-)


niedziela, 6 maja 2012

Majówka

Majówkę spędziliśmy na zupełnym luzie jak na majówkę przystało. Wypoczynek u rodziny nad jeziorkiem uprzyjemniła piękna pogoda. Całe dnie spędzaliśmy na zewnątrz co młodemu zdecydowanie przypadło do gustu.
Mój ulubiony i jedyny siostrzeniec ;-) jak zwykle świetnie dogadywał się z Harrym. Razem ganiali po ogrodzie i świetnie się bawili. Adaś gonił psa uciekającego to z patykiem, to z piłką lub skradzionym jabłkiem. Kiedy już się zmęczyli Harry mógł schłodzić się wodą wylewaną przez siostrzeńca z przeróżnych naczyń, które akurat znalazły się pod rączką :-)



W przerwach od ogrodowych szaleństw były spacery nad jezioro, podczas których mój pies odkrył w sobie nową pasję - pływanie. Płynął dzielnie po rzuconą piłkę i pięknie przynosił ją do mnie co na suchym lądzie nie wychodzi tak dobrze. Mógłby tak godzinami  i nawet kiedy trząsł się już z zimna jak galareta dalej pchał się do jeziora.


Szkoda było wracać do domu choć aura trochę nam to ułatwiła zmieniając piękne słońce na chmury i deszcz. Na pewno będziemy powtarzać takie wypady bo na pyszczku Harrosława widać było rysującą się radość :-)

sobota, 7 kwietnia 2012

Wesołego Alleluja!

Harosław i ja życzymy wszystkim radosnych chwil, smacznego jajka i niezbyt mokrego dyngusa (po pogoda nie za bardzo)!


środa, 4 kwietnia 2012

Piłka, pies i dziki dzik

Późnym popołudniem wybrałam się z Harosławem na spacerek. Okolica dobrze mi już znana, fajne tereny na wyprawy z psem. W zasadzie zaraz za domem pola i lasek, cud, miód i orzeszki. No więc łażę sobie w tych cudnych okolicznościach przyrody z moją pociechą. Rzucam mu piłkę, on jak to ma ostatnio w zwyczaju przybiega z piłką i staje pomiędzy moimi nogami :-) jedyny szkopuł w tym że piłki z pyska wypuścić nie chce. Ja więc się nachylam i próbuję go skłonić do rozluźnienia szczęk. Nagle psies obraca głowę w bok gapiąc się na coś. Spojrzałam więc i ja, z czystej ciekawości ... a tam pięć metrów od nas wielka czarna łepetyna z czarnymi ślepiami wpatrującymi się w nas. DZIK!
Powoli w tył zwrot i przed siebie. Strach się obrócić, ale po kilkudziesięciu metrach ciekawość wzięła górę. Czarna plama widoczna z daleka nadal czaiła się w krzakach. Przez kilka minut zastanawiałam się czy faktycznie był to dzik czy z moją głową już aż tak źle! Po jakimś czasie jednak moje wątpliwości się rozwiały, zobaczyłam wielką dziką świnię biegnącą w stronę lasu.
Najlepsze jest to że musieliśmy przejść obok tej świni przedzierając się przez wysokie trawy parę minut wcześniej. Na szczęście ani ja, ani mój czujny pies nie zwróciliśmy na niego uwagi. Niewiedza jest często ratunkiem :-)
A tak z innej beczki i trochę lżejszych klimatów, kilka fotek z weekendu u rodziców (moich) nad jeziorkiem, bo świni na zdjęciach nie uwieczniłam :-)




piątek, 23 marca 2012

Czas szybko ucieka

No właśnie, ten czas - jutro Harry kończy 6 miesięcy! Nawet nie wiem  kiedy to minęło. Pamiętam jak wiozłam go na kolanach w drodze do jego nowego domku. Szczęśliwa, ale z drugiej strony pełna obaw. Czy sobie poradzę, czy nie będę popełniała "karygodnych" błędów w wychowaniu mojego pupila.
Nie będę kłamać, że decyzja zakupu bordera była przemyślana w 100%. Nie przeczytałam setek mądrych książek, nie przestudiowałam tomów o kynologi i genetyce ani nie śledziłam uważnie planowanych miotów w Polsce i nie tylko zanim wybrałam akurat ten.
Rasa ta podobała mi się ( tak wiem, że to trywialnie brzmi ) od ładnych już paru lat. Trochę na jej temat czytałam i gdzieś tam marzyłam, że w odległej przyszłości będę miała domek z białym płotkiem i borderka hasającego na zielonej trawce. Wyszło inaczej. Domku nie mam - ba nawet płotka, ale border jest. Decyzja zapadła dość niespodziewanie, dlaczego nie będę się rozwodzić - życie.
Po zapadnięciu decyzji zaczęłam studiować co się da (głównie w necie). Dowiedziałam się że to taaaka wymagająca rasa, że trzeba mieć dla nich mnóstwo czasu, że nie każdy nadaje się na właściciela border collie itp, itd. Przestraszyłam się trochę, że i ja nie dam rady. I wiecie co? Nie jest tak źle! :-) I nie chcę się tu wymądrzać bo znawcą nie jestem po tych paru miesiącach, wiele mnie jeszcze czeka. Nie są to psy "terminatory na czterech łapach" jak to czasem jest przedstawiane. Z drugiej strony cieszę się nawet z tych przesadzonych informacji jakie dotarły do mojej łepetyny. Wiem jaki jest ich cel i w pełni popieram. Fakt, nie każdy nadaje się na właściciela bordera. Ja jeszcze kilka miesięcy temu też się nie nadawałam :-) ale to się zmieniło i cały czas zmienia. Uczę się codziennie i staram uczyć mojego psa. Ruszyłam tyłek z kanapy i nie ślęczę godzinami przed tv (no czasem przed kompem ;-) ). Mam coraz większą motywację do tego żeby coś z moim funflem robić. Wiele się jeszcze muszę nauczyć i zdaję sobie z tego sprawę, i staram się. I to jest chyba najważniejsze!